Thursday, November 25, 2010

It's the way my heart beats





Ostatnio wszystkie dni są takie same. Uczelnia, dom, uczelnia, dom. W miedzy czasie wciśnie się gdzieś angielski. Dodatkowo pogoda nas nie rozpieszcza. Dlatego też, żeby nie dać się zimowej depresji, bogatsza o doświadczenia z wcześniejszych lat, postanowiłam umilać sobie dni ^^. Dobra kawa to podstawa. Najlepsza jest z syropem waniliowym. Nabyłam również świeczkę o zapachu waniliowym, która pachnie NIEZIEMSKO. Jako, że niedługo święta ( taaak wiem, że jeszcze miesiąc, ale nie mogę się doczekać^^) nadszedł czas na świąteczną płytę. Oto owoc mojej pracy - okładka płyty.
Niestety nic nie trwa wiecznie, dlatego czas dokończyć Marwita (limitowana seria - sok jabłkowy z owocami pigwowca PYYYYYYCHA) i wziąć się za projektowanie browaru.



Good Shoes - It's the way my heart beats

Saturday, November 13, 2010

Cookies





Pogoda dzisiaj nie wyjściowa, dlatego upiekłyśmy dzisiaj ciasteczka. Łatwe i szybkie do zrobienia. I nawet dobre. Szczególnie polecam konsumowanie poroża renifera przy akompaniamencie melodyjki z Happy Tree Friends^^.

Wyciskane ciasteczka Nigelli:

* 2 szklanki mąki
* 1 jajko
* 90 g masła
* 100 g cukru
* pół łyżeczki aromatu wanilinowego
* pół łyżeczki proszku do pieczenia
* szczypta soli

Cukier utrzeć z masłem. Dodać aromat wanilinowy, łyżkę mąki i jedno jajko. Ucierać. Następnie powoli, cały czas ucierając dodać reszt mąki. Na koniec dodać proszek do pieczenia i sól. Piec ok 10 minut w temperaturze 180 C.

Thursday, November 11, 2010

Święty Marcin #3







Parada.

Święty Marcin #2






Podziwiam tych ludzi na szczudłach. Naprawdę.

Święty Marcin #1






Cała Polska świętuje dzisiaj Dzień Niepodległości, a w Poznaniu dodatkowo świętujemy imieniny Świętego Marcina^^ . Z tego powodu możecie najeść się niesamowicie dobrymi rogalami, kupić tysiące niepotrzebnych durnostojek i obejrzeć wystawę w zamku. Pomimo niesamowitego tłoku, warto wybrać się dzisiaj na Marcina, bo jak zawsze jest MEGA.

Monday, November 8, 2010

BB w mieście !





Nie liczy się ilość, ale jakoś. Święta prawda. 35 godzin razem, ale za to jakie 35 godzin. Zdążyłyśmy nawet zaliczyć śmieszną prezentacje makiety Poznania z laserami i efektami dźwiękowymi. Nie ma co najlepiej wydaje 12 zł w moim życiu ^^. Pomimo nie zwykle napiętego grafiku zwiedzania, zdążyłyśmy wypić dobre piwo, zrobić i zjeść fajne jedzenie i obejrzeć po raz tysięczny nieocenioną Bridget. Mogła bym tak w kółko.